Tomasz Chlipała „BULANDA” patriarcha gorczańskich baców
Twórczość ludowa przystroiła krainę pasterzy, czyli gorczańskie polany, w poezję. Uczyniła niektóre miejsca widownią niezwykłych wydarzeń i siedzibą nadprzyrodzonych potęg. W większości podań, których akcja rozgrywa się na polanach, bohaterami są bacowie, a obok nich zbójnicy. Na terenie zagórzańskim najwięcej opowieści osnutych jest wokół opowieści Tomasza Chlipały, zwanego Bulandą, który przez pół wieku bacował na Jaworzynie Kamienickiej. Był znachorem, lekarzem w chorobach ludzi i zwierząt, a przy tym czarownikiem. Działalność czarownika umiał jakoś pogodzić z religijnością. Chodził bowiem do spowiedzi, ale jednego razu, wyznawszy same ciężkie grzechy, nie otrzymał rozgrzeszenia. Zawziął się okrutnie na takiego spowiednika i zemścił się, sprowadził bowiem na niego długą i ciężką chorobę.
Przyjmował w swojej kolybie nie tylko miejscowych chłopów, lecz także ludzi z miast, z Krakowa i Warszawy, przybywających doń po rade. Jednego lata widywano tam jakiegoś oberlejtnanta austriackiego, który szukał rady na chorobę nóg. Raz zaś przyjechał z Berlina bogaty Żyd leczyć się na solitera. I nie zawiódł się. Bulanda wykurował go szybko, dając mu pić rosół spod oscypków. Sztuki znachorstwa nauczył się Bulanda po drugiej stronie Karpat w Lewoczy na Słowacji. Pierwszy sukces odniósł na plebanii w Niedźwiedziu, uwalniając oborę plebańska od czarów i przywracając bydłu zdrowie. Proboszcz, choć wróg zabobonów, powiedział mu wtedy: - Możesz , człowiecze, wykonywać swoje praktyki, bo nie czynisz nic złego, tylko dobre.
Swej sztuki leczenia nie przekazał nikomu. O swym zięciu i jednym spadkobiercy wyraził opinię, że się nie nadaje do tego, bo jest mściwy i mógłby tajemnej wiedzy nadużyć na szkodę innych.
Tomasz Chlipała, noszący przezwisko „Bulanda”, zaczerpnięte od nazwy osiedla w Szczawie z którego pochodził, urodził się na początku drugiego ćwierćwiecza XIX wieku na osiedlu Bulandy w Szczawie. W roku 1853 (1856?) ożenił się (po raz drugi) z Anna Wojtyczkówną w Lubomierzu. Prowadząc gospodarstwo rolne zajmował się głównie owczarstwem i produkcją sera. W tym też celu na polanie Jaworzyna Kamienicka założył „szałas” – gospodarstwo hodowlane, w którym wypasał stado owiec – około 600 sztuk i 80 wołów. Bacując na polanie korzystał z drewnianych budowli pasterskich: szałasu mieszkalnego – zwanego „kolibą” i szałasu gospodarczego – stajni na owce i woły. Gospodarowanie na „szałasie” przyniosło mu zapewne o wiele większe dochody, niż tylko uprawianie ubogiej roli we wsi.
Według licznych przekazów „Bulanda” miał „moce czarowne”. Szybko zyskał sobie sławę jako czarownik, znachor, naprawiający złamane ręce czy nogi. Z jego pomocy korzystali nie tylko okoliczni sąsiedzi, ale również mieszkańcy odleglejszych miejscowości, poszukujący porady w chorobach. Wymienionych umiejętności nauczył się w Lewoczy, na Słowacji, u znanego tam wówczas znachora.
„Bulanda” długie lata bacował na polanie Jaworzyna Kamienicka będącej jego własnością, a leżącej na północnym stoku góry o tej samej nazwie. Był człowiekiem bardzo pobożnym. Jak pisze w swej pracy S. Flizak, bacując na polanie Jaworzyna Kamienicka rano wstawał pierwszy, budził swoich pomocników i śpiewał z nimi Godzinki. W kosarze, a także w jego pobliżu zabraniał kląć, argumentując – „że tu wszystko poświęcane”. Ponieważ z polany leżącej w sercu Gorców wszędzie było daleko, postanowił wznieść na swej posiadłości kapliczkę, by móc się przy niej modlić w czasie letniego pobytu w górach. Motywacją dla tego zamiaru miał być sen. Według jednego z przekazów, „Bulanda” miał ujrzeć we snie jak wiele dusz pokutujących za grzechy błądzi po górach i „nie ma gdzie kolan ugiąć by przyklęknąć przed poświęconym miejscem”. Inny zaś przekaz, wydaje się bardziej prawdopodobny, mówi iż wznosząc kapliczkę spełnił prośbę wcześnie zmarłej córki, która we śnie przekazała ojcu, aby wybudował kapliczkę, na która materiał znajdzie nieopodal: piasek na Kamienickim Potoku koło przełęczy Borek, kamień i źródlana wodę przy polanie. Tak więc baca wraz z juhasami i wolarzami z początkiem minionego wieku przystąpił do budowy.
Tomasz Chlipała zmarł 1 maja 1913 roku w wieku osiemdziesięciu dwóch lat, ciesząc się dużym rozgłosem wśród górali gorczańskich.[1]
Na Jaworzynie Kamienickiej w Gorcach, która miała 80 morgów, baca Tomasz Chlipała, zwany Bulandą pasł jednorazowo 800 owiec. Pseudonim Chlipały, słynnego „Sabały gorczańskiego” pochodzi od osiedla Bulandy w Szczawie, gdzie się urodził. Przez ponad 50 lat uczestniczył w gospodarce szałaśniczej w Gorcach, zyskując sławę nie tylko czarownika i znachora, ale również człowieka wyjątkowo życzliwego i uczynnego. Z duża wprawą nastawiał złamane ręce i nogi… Legenda głosi, że dzięki współdziałaniu ze złymi siłami Bulanda odnalazł skarb zbójnicki. Koło fundowanej przez siebie kapliczki na Jaworzynie Kamienickiej zakopał czarodziejską księgę, powierzając ją juhasowi Kalicie. Ten jednak po śmierci Chlipały chciał zdradzić tajemnice góralowi spod Babiej Góry. Kiedy zaczęli kopać, ukazał się kłąb węży, a poszukiwacze księgi rzucili się do ucieczki.[2]
…Do takich właśnie baców, gospodarzy, lekarzy, trochę także czarowników, należał Tomasz Chlipała, zwany Bulandą. Słynął z wyjątkowej uczciwości, prawości i pobożności, leczył i pomagał w różnych życiowych kłopotach, a także, jak każdy baca żył podobno za pan brat z nadprzyrodzonymi siłami, o czym opowiadają tutejsze legendy. Zmarł 1 maja 1913 roku w Lubomierzu, gdzie mieszkał przez całe życie i skąd pochodziła jego żona Anna (Marianna?) Wojtyczkówna. Po jego śmierci na Jaworzynie bacował zięć Jan Zapała – mąż zmarłej młodo, jedynek córki Bulandy, a następnie wnuk Tomasz Chlipała.
Pamiątką po Bulandzie jest kapliczka stojąca na Jaworzynie Kamienickiej, gdzie przez lata gospodarował. Jak chce tradycja Bulanda ufundował ją za pieniądze otrzymywane za leczenie i udzielane ludziom porady. Umieścił w niej wykonaną własnoręcznie rzeźbę swojego patrona św. Tomasza Apostoła, która jednak padła przed laty ofiara jakiegoś „kolekcjonera”.
…Bacę Bulandę zapamiętano jako człowieka bardzo uczciwego, prawego, religijnego. Podobno juhasi, którzy przeklinali podczas prac na hali, byli przez niego bezlitośnie tępieni gdyż nie znosił używania przy pracy ordynarnych słów, podobnie jak nie tolerował kłótni i bójek między juhasami.
Jak o wszystkich sławnych bacach, także i o nim, krąży wiele fantastycznych historii i legend, często znanych także poza obszarem Gorców. Jedna z nich to historia postawienia kapliczki na Jaworzynie. Według jednej z wersji motywem przewodnim jej wzniesienia była śmierć ukochanej, jedynej córki Bulandy. Inna wersja mówi, ze pewnego razu bacy ukazały się duże ludzi, którzy zginęli w Gorcach, grzeszne dusze juhasów, zbójników, nieuczciwych baców. Bulanda poruszony tą wizją, postanowił wybudować kapliczkę. Mówiono też, że ponieważ, jak każdy baca, zajmował się czarami, pod koniec życia chcąc odpokutować ewentualne konszachty ze złymi mocami, postawił kapliczkę. Podobno tez leży pod nią zakopany zbójnicki skarb. Jego właściciele zdeponowali go właśnie tu w przekonaniu, że Pan Bóg pod kapliczką będzie strzegł zbójnickiego dobra, a ludzie bojąc się świętokradztwa, nigdy jej nie ruszą. Podobno jedyna wtajemniczoną osoba był tu Bulanda, który przed śmiercią tajemnicę tę zdradził jednemu ze swoich juhasów (nazywał on się podobno Kaliga i pochodził spod Babiej Góry). Chciwy juhas skarb potajemnie wydobył, ale za karę zabił go piorun.
Opowiadano również, że Bulanda był biegłym czarownikiem. Potrafił nie tylko zabezpieczyć przed czarami powierzone mu stado, ale także ukarać innych baców parających się czarną magią. Jedna z legend mówi, że pewnego razu baca z sąsiedniej hali poczarował owce Bulandy. Zwierzęta nie chciały się doić, chorowały, zaczęły zdychać. Wtedy baca sprawił, ze winny całego nieszczęścia konkurent przyszedł na jego halę. Gdy przywitał się przed szałasem z gospodarzem, Bulanda niespodziewanie wbił swoja ciupagę w stojący pod koleba pień do rąbania drew. W tej samej chwili gość zastygł w takiej pozie, w jakiej właśnie stał. Bulanda zostawił go przed szałasem, a sam udał się do codziennych zajęć. Uwolnił swoją ofiarę dopiero po zachodzie słońca niemiłosiernie pokąsana przez komary i gzy. Podobno z czarnoksięskich umiejętności i porad Bulandy skorzystał nawet pewnego razu proboszcz wsi Niedźwiedź, któremu zachorowało bydło. Sprowadzony na plebańskie gospodarstwo baca miał w ciągu paru chwil wyleczyć wszystkie chore zwierzęta. Ci, którzy nie wierzyli w czary, przypuszczali, że posiadając dużą wiedzę weterynaryjną, Bulanda natychmiast się zorientował, co krowom zaszkodziło (prawdopodobnie świeża koniczyna) i uratował bydło.[3]
Tomasz Chlipała zmarł 1 maja 1913 r. na Lubomierzu. Zostały po nim dwie kapliczki: Na Jaworzynie Kamienickiej – postawiona w roku 1904 i druga wybudowana w 1911 r., stojąca do dziś nieopodal rodzinnego domu. Zostały także pamięć i legenda po najsławniejszym w Gorcach bacy, czarowniku posiadającym bardzo dobre kontakty z „ciemnymi mocami”, których jednakże nigdy nie wykorzystał w celu wyrządzenia komuś krzywdy lub szkody. Wręcz odwrotnie; swoich tajemniczych umiejętności używał po to, aby ludziom, którzy zgłaszali się do niego po pomoc czy radę (było ich bardzo wielu) przyjść z ta pomocą.
W opowieściach o Bulandzie czarowniku – pojawia się tajemnicza postać „Jasia – diabła”, który przebywał w osobnym pomieszczeniu zwanym komorą (kumorą) lub komornikiem (kumornikiem). Do tego właśnie „Jasia szatana” udawał się Bulanda po radę i zawsze z niej korzystał. Na koniec należy dodać, że Chlipała Tomasz „Bulanda” był gazdą bogatym i godnym, co już samo przez się stanowiło o jego prestiżu. Jeżeli dodać do tego wspomniane, nieprzeciętne umiejętności magiczne, to wyłania się klasyczna postać człowieka poważanego, zarazem groźnego i lęk budzącego. Śmierć Bulandy, patriarchy baców zamknęła bajeczny świat Gorców, ich lasów i polan. Po pasterskim życiu w Gorcach pozostały tylko wspomnienia, pojedyncze szałasy, ślady szop.
Powyższe informacje należy mieć na uwadze przy czytaniu gawęd opowiadających o tajemniczych zdarzeniach, jakie miały miejsce na polanie Jaworzyna Kamienicka w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku.
Fragment książki „Kurkowe Opowieści”, Stanisław Stopa, Konina 2007, Gminne Centrum Kultury w Niedźwiedziu
[2] A. Matuszczyk: „Gorce- Przewodnik”. Oficyna Wydawnicza „Rewasz” 1997. s.50
[3] Urszula Janicka – Krzywda: „Na gorczańskich halach”. Almanach Ziemi Limanowskiej, nr 20, wiosna 2005, s. 22-29