Bulanda by się zdziwił?
Jak i do czego, na przestrzeni dziesięcioleci, wykorzystywali je Zagórzanie? Co leczył nimi Bulanda? Kim były babki, co robili naprawiace czy smarowace? Czy mają oni swoich odpowiedników współcześnie? Jaką rolę pełnią zioła w magicznych zabiegach? Te szerokie zagadnienia związane z wykorzystaniem ziół przez Zagórzan, zarówno w sferze sacrum jak i profanum, poruszono podczas spotkania w Bacówce pod lasem, w Olszówce. Przyczynkiem do niego było wydarzenie „Herbaruim Sacrum – święto ziół i tradycji w kulturze Górali Zagórzańskich”, które połączyło elementy sakralne i świeckie, nawiązując do święta Matki Boskiej Zielnej oraz do zbierania i wykorzystywania ziół w życiu codziennym zagórzańskich górali, dawniej i dziś.
Wspaniałym wykładem wprost zahipnotyzowała nas Katarzyna Ceklarz, dr etnologii, socjolog, starsza wykładowczyni Akademii Nauk Stosowanych w Nowym Targu, współzałożycielka oraz sekretarz Stowarzyszenia „Kulturowy Gościniec”, członkini Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego, Wiceprzewodnicząca Kapituły Znaku Promocyjnego Zagórzańskie Dziedziny. I choć szyki próbowała nam popsuć pogoda, którą na darmo zaklinaliśmy, to niestrudzenie, schowani pod strzechy gościnnej bacówki, trwaliśmy w zachwycie nad opowieściami o badaniach na temat ziół. Prelegentka przywołała w nich najsłynniejszego spośród zagórzańskich dawnych „lekarzy” dusz i ciał, owianego legendą, Bacę Bulandę, czyli Tomasza Chlipałę z Lubomierza. Jego sława w czasach jemu współczesnych sięgała daleko poza granice regionu i kraju, a obecnie próbuje się dociec skąd czerpał wiedzę i jak to możliwe, że potrafił ją tak dobrze spożytkować. Bo, mimo, że dzisiaj już wiemy, że u podstaw jego „rzemiosła” stała umiejętność wpływania na umysły ludzi, wspomagana działaniem ziół, to i tak w głowach nam się nie mieści, że prosty pasterz wykorzystywał zabiegi, które są obecnie przedmiotem badań naukowców wielu dyscyplin.
Doskonałym uzupełnieniem tego wykładu była pogadanka na temat ziół, które współcześnie wykorzystuje się w kuchni zagórzańskiej. W tym przypadku wybór był oczywisty, nie kto inny bowiem, jak Śwarne Babki z KGW Łętowe, rozsławiły w ostatnich kilku latach tradycyjne potrawy z regionu, do przyprawiania których wykorzystują zioła zbierane na zagórzańskich łąkach i w tutejszych lasach. Wszyscy już doskonale wiemy, że korpielankę należy przyprawić szczodrze lebiodką i kurdybankiem, a rosół z baraniny ugotować na mięcie i lubczyku. Józefa Węglarz do swojego koszyczka dorzuciła jeszcze kilka innych ziółek i opowiedziała o ich właściwościach prozdrowotnych. Na sali był z nami lekarz… (tak, tak, prawdziwy doktor internista i kardiolog, który dotarł do nas z Krakowa), który potwierdził takie działanie zielin i wtórował łętowiance, gdy ta przestrzegała przed niewłaściwym i nadmiernym ich stosowaniem!
Przy biesiadnym stole, na którym królowała zagórzańska zupa z korpieli na mleku, doprawiona ziołami, a jakże! zasiedli goście – ci miejscowi, z Olszówki, Raby Niżnej, Glisnego (pomieszkujący w Krakowie), Rabki, Mszany Dolnej, Łętowego i Kasinki Małej, ale i tacy, którzy przyjechali ze Szczwnicy czy Grywałdu. Ze spotkania skorzystali też przebywający na wypoczynku w Polsce mieszkańcy słynnego „polskiego” miasta zza Wielkiej Wody.
Czas wszystkim umilała rodzinna Kapela Kościelnioki, a „kroku” dotrzymywał im grający na akordeonie wujek Marian – ten, który przyjechał z Ameryki.
Spotkaliśmy się w magicznym miejscu, byliśmy oczarowani okolicznościami, zaklinaliśmy deszcz, magiczną aurę roztoczyła nad nami przyroda. Łętowianki zaczarowały nasze podniebienia, a podane na talerzach przysmaki dawką ludowej wiedzy doprawiła Józia. Co by nie powiedzieć, działa się tam magia… Myślicie, że Bulanda by się zdziwił?
Organizatorem wydarzenia był Koło Gospodyń Wiejskich w Łętowem, a jego partnerami Zagórzańskie Dziedziny oraz Stowarzyszenie Miłośników Kultury Góralskiej Pod Cyrlom z Olszówki.
Projekt zrealizowano przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego.
Magda Polańska