Kuraszkowianie u Zagórzan – wspólne korzenie, wspólne pasje
Ważniejsze jednak dla nas jest to, że ci Państwo wiedzą już gdzie są Zagórzańskie Dziedziny! Chociaż dzieli nas dość spora odległość, która przy pierwszym podejściu przeraziła przewodniczącą KGW w Kuraszkowie, udało się jednak pokonać i strach przed długą podróżą i odległość i szczęśliwie dotrzeć do celu. Napływające bowiem z naszego pięknego regionu wieści tak nęciły, że postanowiła zmierzyć się z dystansem i zabrać swoje koleżeństwo na wyjazd szkoleniowy tam, gdzie Beskid Wyspowy wita się Gorcami.
Zagórzanie przywitali swoich gości biesiadą w Olszówce, którą rozpoczęto dość nietypowo – niemal w samo południe! Nie przeszkodziło to jednak uczestnikom wizyty studyjnej w zgłębianiu wiedzy o kulturze ludowej regionu, smakowaniu przygotowanych przez Stowarzyszenie Miłośników Kultury Góralskiej Pod Cyrlom pyszności i uczeniu się przyśpiewek oraz kroków do „Konia” – olszowskiej odmiany tradycyjnego tańca zagórzańskiego. Rozochoceni mieszkańcy Dolnego Śląska stworzyli własną przyśpiewkę, zdali egzamin na „zagórzańskiego tancyrza”, w monidle sprawdzili, czy pasują im zagórzańskie ubrania i.. tanecznym krokiem udali się do miejsca swojego zakwaterowania. Żegnając się z sympatyczną rodziną Kościelniaków, gospodarzami tej części wizyty, umówili się na rewizytę. Okazało się bowiem, że Zagórzanie w Kuraszkowie właśnie mają swoich znajomych, a niedaleko tej miejscowości kolędują w okresie bożonarodzeniowym.
Na naszych przybyszów czekały już nagrzane letnim słońcem pokoje w Młodzieżowym Ośrodku Rekolekcyjno – Rekreacyjnym na Śnieżnicy. Zanim jednak mogli w nich odpocząć po trudach podróży i popołudniowych aktywnościach czekała ich jeszcze droga przez las. Kuraszkowianie nie marudzili jednak, zabrali kijki w ręce i pospacerowali w górę, na spotkanie z kolejną przygodą. Ten wieczorny trening bardzo im się przydał w kolejnym dniu, wtedy bowiem wybrali się z ks. Dariuszem Czapnikiem, dyrektorem Ośrodka, na szczyt Śnieżnicy, aby z tarasu widokowego Kasina Ski&Bke Park oraz podszytowej polany podziwiać Zagórzańskie Dziedziny w pełnej krasie. Rzadko się zdarza, żeby niemal cała grupa wybrała się w góry, a tym razem frekwencja na „wycieczce” była niemal stuprocentowa! Widać, że predyspozycje odziedziczone po przodkach (w niektórych przypadkach Zagórzanach! lub innych mieszkańcach Beskidu Wyspowego) procentują w kolejnych pokoleniach. Genów nie oszukasz! Na strudzonych całodziennymi aktywnościami kuraszkowian czekały w Ośrodku Śwarne Babki z KGW Łętowe. Zaczarowały gości z okolic Wrocławia i innych przebywających w tym czasie na Śnieżnicy i ich podniebienia zagórzańskimi smakami, opowieściami o tradycjach spożywania i przygotowywania potraw wpisanych na ministerialną Listę Produktów Tradycyjnych oraz barwami stroju regionalnego, w którego chętnie ubrały się dolnośląskie fashionistki. Przy wspólnym przygotowaniu kolacji w ramach warsztatów „Zagórzańskie smaki” goszczące w Zagórzańskich Dziedzinach odkryły nowe aromaty. Ich zmysłami tak skutecznie zawładnęły pierogi z suszonymi śliwkami, że już znad talerzy zamówiły pokaźną ilość suski sechlońskiej. Po powrocie do domu napisała do nas przewodnicząca koła: „nie mogę od nich odejść” załączając zdjęcie śliwek i pierogów z tym suszono – wędzonym nadzieniem…
Zanim jednak nasi goście dotarli do domu czekał ich ostatni dzień wrażeń, jakie stały się ich udziałem dzięki góralom zagórzańskim. W drodze na Zagórzańską Mszę św. odwiedziły Galerię Sztuki Hołd Karpatom Stanisława Dobrowolskiego, zapoznały się z jego życiorysem i twórczością, przywiązaniem do regionu i… poznały Władysława Orkana. Ale do niego przyjadą już kolejnym razem. Tymczasem kontemplując sztukę Zagórzanina, komentując jego styl, dokonały wpisu do kroniki, ubrały się w swoje stroje regionalne, które wiozły ze sobą wiele kilometrów, aby się zaprezentować podczas szczególnej, bo regionalnej, Eucharystii sprawowanej w XVII w. kościele św. Marii Magdaleny w Kasinie Wielkiej. Nietypowe dla górali zagórzańskich kolorowe czepce zwracały podczas nabożeństwa uwagę miejscowych. Szefowa kuraszkowskich gospodyń włączyła się czynnie w oprawę Zagórzańskiej Mszy św., zaśpiewała psalm i „Alleluja”. Po nabożeństwie nasi goście cierpliwie pozowali do zdjęć, wysłuchali koncertu Asysty Zagórzańskiej, która tego dnia akurat zapewniała oprawę Eucharystii , zrobili zakupy u Moniki Kubik produkującej Gorczańskie sery podpuszczkowe i z lekkim niedosytem wyjechali w podróż powrotna do swoich domów. Zapewnili jednak, że na pewno wrócą w te strony, wszak do wiedzieli się, że w Zagórzańskie Dziedziny przyjechać trzeba przynajmniej trzy razy… Nie ma co kusić losu, aby obietnica szczęścia zyskała spełnienie trzeba czynić te magiczne rytuały…
Magda Polańska