Do Chorwacji z Maryjną pieśnią
W pośrodku tych majowych dni, i to w Zielone Świątki, mogliśmy się przekonać o prawdziwości tej pięknej naszej pieśni do Matki Bożej. Tak!
Sprawdza się ona również i na ziemi chorwackiej! Pojechaliśmy z zespołem rodzinnym „Kościelnioki” z Olszówki na zaproszenie chorwackiej DRUŽINY. Zajmuje się ona „zachowaniem chorwackich tradycji rodzinnych”, a jedną z dorocznych organizowanych przez nią imprez jest Marijno Pjevanje, odbywające się w maju. Ma to miejsce od lat w nizinnym regionie Chorwacji, na północy kraju, zwanym Slavonija, blisko węgierskiej granicy.
Tym razem było to jubileuszowe - już 25. Śpiewanie a organizowała je gmina (općina) Podravski Podgajcy, dokładniej w tamtejszej parafii św. Marcina. Miało charakter międzynarodowy, bo oprócz nas byli jeszcze Afrykanie – klerycy z Beninu (dawniej Dahomej), studiujący w Dżakowie, stolicy tutejszej archidiecezji.
Nasi gospodarze KUD Napredak, tutejszy zespół folklorystyczny, rozwija od dawna bardzo szeroką działalność właśnie w dziedzinie zachowania tradycji. A jest to tradycja typowo rolnicza z dużym udziałem hodowli bydła i trzody chlewnej. Tutejszy równy teren to żyzne pola obsiewane pszenicą, jęczmieniem i kukurydzą oraz słonecznikiem. Coraz bardziej maleje udział hodowli, zaś w dalszym rejonie na wielką skalę jest też warzywnictwo (papryka, pomidory i inne) i ogrodnictwo - głównie winogrona. Uprawia się też tradycyjne nasze owoce – jabłka, grusze, śliwy i wiśnie. Prawie wszystko przerabia się na wino i różne inne mocniejsze napoje – jak rakija, šlivovica, travarica … I my mogliśmy tych dobrodziejstw, które ta urodzajna ziemia zrodziła spróbować, wszak Stanisław Ivanišić zaprosił nas na wiśniobranie, prezentację 60 – hektarowego gospodarstwa i spotkanie ze swoją rodziną!
Ale z tych pól i sadów wróćmy do najważniejszego naszego tematu – udziału w przeglądzie zespołów. W zasadzie rozpoczął się w sobotę pod wieczór na pięknym trawniku i werandzie domu parafialnego. Niebo przykryły już chmury, co łagodziło upał i łatwo było oglądać – najpierw gospodarzy, którzy wystąpili jako zespół dziecięcy z inscenizacją i śpiewem, potem dorośli ze śpiewem i muzyką (na kobzie i kilku rodzajach mandoliny). Nasi olszowianie zaśpiewali kilka swoich pieśni regionalnych z muzyką na skrzypce i basy. Po nas był chór mieszany z sąsiedniej parafii Donji Miholjac, który więcej śpiewał potem w kościele. Duży aplauz wzbudziły śpiewy afrykańskich gości – dwóch kleryków z Benina, którzy już całkiem nieźle posługują się językiem chorwackim po 3 latach pobytu i studiów w seminarium w Dżakowie.
Na drugiej części festiwalu, w kościele, było też „międzynarodowo” (akurat uroczystość Zesłanie Ducha Świętego!) czytania po polsku (Olszówka), po chorwacku (Benin) i Ewangelia po chorwacku przypadła mnie w udziale. Tutejszy proboszcz, ks. Siniša Paušić w bardzo ekspresyjnie wygłoszonym kazaniu podkreślał powszechność i trwałość Kościoła wskazując na wielką rolę rodziny, jako naturalnego środowiska człowieka. Mówił dużo o zagrożeniach dzisiejszych trendów i wielkiej roli tradycji. Chór z D. Miholca śpiewał większość pieśni, także i z parafianami i przybyłymi gośćmi. Nasi zaśpiewali „Barkę”, a był to akurat dzień urodzin św. Jana Pawła II (18 maja). W czasie ogłoszeń proboszcz zaprosił na niedzielną Mszę św. o 11.00 - zaznaczając, że śpiewy podczas niej wykonają goście z Polski. Po Eucharystii zespoły miały czas 20 minut na wykonanie pieśni (nie tylko Maryjnych), nasi śpiewali zagórzańskie przyśpiewki. Nie zabrakło międzynarodowego wykonania lubianej bardzo przez Chorwatów piosenki „O Maryjanno”.
W czasie Mszy św. nasz zespół przyniósł do ołtarza jako dar ofiarny kołacz z Piekarni SWAT na ręcznie malowanej przez Józefę Potaczek - malarstwo artystyczne serwecie oraz Skrzynię skarbów z Zagórzańskich Dziedzin (wykonaną przez Drewniane cuda z Kasinki) z różnymi produktami spożywczymi i wyrobami regionalnymi wyróżnionymi Znakiem Promocyjnym Zagórzańskie Dziedziny (miody z Pasieki u Piotra Woźniaka z Koniny, sery od Moniki Kubik vel Zagórzańska Tradycja - Sery Podpuszczkowe, ręcznie robione Sznurkowe Perełki, koronkowe serwety od Zofii Piętoń, Drzewiane łobrozki Józefy Potaczek) a także zdobione w regionalne wzory pierniczki od Małgorzaty Suder. Podobny zestaw podarowaliśmy i gospodarzom – potem przy okazji wspólnej biesiady.
Na zakończenie główny organizator i pomysłodawca tych rozśpiewanych spotkań – pani profesor Manda Svirac wystąpiła z krótkim przemówieniem. Przypomniała najważniejsze wydarzenia z historii tego śpiewania, podziękowała uczestnikom i miejscowym organizatorom wręczając pamiątkowe dyplomy i medale. Dodam tutaj, że pani Manda jest od kilku lat na emeryturze w swoim rodzinnym regionie Slawonii, a całe dziesięciolecia była wykładowcą etnologii na Uniwersytecie w Zagrzebiu, odległym stąd o ok. 300 km. Była kilka razy w Polsce z wykładami (współpraca z UJ w Krakowie), a jej szczególnym zainteresowaniem były tradycje pasterskie u górali oraz obrzędy Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy. Jeszcze za czasów Jugosławii prowadziła kilka razy Międzynarodowy Festiwal Folkloru w Zagrzebiu, na który lubiłem przyjeżdżać, a raz byłem z góralskim zespołem z Białego Dunajca. Profesorka Manda zaś była także i na Śnieżnicy, akurat na Boże Narodzenie przy pięknej zimie!
Teraz w Podrawskich Podgajcach, po zakończeniu, wypadało i mnie coś powiedzieć w formie uznania i podziękowania za gościnę. Proboszczowi wręczyłem flagę papieską Jana Pawła II i album, profesorce zaś takąż flagę i pisankę wielkanocną (z drewna – malowaną przez artystki z Zalipia).
Z kościoła poszliśmy na kolejny (ostatni już) punkt programu – tzw. drużenie, tzn. przyjacielskie spotkanie przy stole. A było to w dużej sali parafialnej, gdzie smakując w różnych miejscowych potrawach i napojach mogliśmy porozmawiać może trochę chaotycznie, ale w bardzo przyjacielskiej atmosferze. Nasi gustowali w czewapach, baraninie i surówce z białej kapusty, do czego ich zresztą zachęcałem. Wyjaśnię, że ćevapi to kotleciki mielone z baraniny i wołowiny („wynalazek” kuchni tureckiej!) zawsze w formie małych wałeczków, dość pikantne. Klasycznie podawane na gorąco są zawinięte w rodzaj grubego naleśnika z dodatkiem posiekanej świeżej cebuli. Do tego obowiązkowo dość kwaśny jogurt…
Nie przebywałem na tym miłym „drużeniu” zbyt długo, bo wypadało mi powrócić na plebanię (tam zresztą zamieszkiwałem), gdzie ks. proboszcz gościł murzyńskich kleryków. Bardzo miło mi się z nimi rozmawiało, jak wspomniałem dość dobrze mówią po chorwacku. Bardzo byli ciekawi różnych wiadomości o życiu św. Jana Pawła II, gdy był jeszcze biskupem w Krakowie. Mogłem chociaż trochę przybliżyć im życie tego wielkiego Świętego. Zazdrościli mi, że jestem przez niego wyświęcony…
Proboszcz też z zaciekawieniem słuchał i poprosił mnie, abym nazajutrz powiedział też coś w kościele.
A w niedzielę Zielonych Świąt były aż 4 Msze św., bo w kaplicach „dojazdowych” zostały przesunięte te z soboty – więc ja musiałem pomóc, odprawiając w jednej z kaplic o godz. 8.00, a proboszcz pojechał wtedy do innej. Czekając potem na niego rozmawiałem z parafianami o różnych sprawach – o gospodarstwie, przyspieszonej wiośnie, o zwyczajach i o tym, że wielu z nich było już u nas na Śnieżnicy, chyba z 10 lat temu, gdy zatrzymali się u nas jadąc na występy aż na Łotwę. Mieli u nas dopiero 1/3 swojej podróży! Zauważyłem w dalszej rozmowie, że bardzo leży im na sercu brak kapłanów, już kilku z Afryki pracuje u nich w diecezji…
Proboszcz pojechał do jeszcze jednaj kaplicy, a ja poszedłem do naszych zobaczyć ich „motel”. Jak przystało na miłośników folkloru – nasi gospodarze dysponują całym dawnym obiektem tradycyjnej sławonskiej zagrody zabudowanej w czworobok, gdzie powiększono mieszkania na potrzeby noclegowe z kuchnią, jadalnią, sanitariatami – do tego na zewnątrz obszerne stylowe zadaszenie ze stołem i rożnem (grillem), a duża część podwórka urozmaicona starymi wozami, saniami – a wszystko to ozdobione mnóstwem kwiatów w doniczkach. Resztę zabudowań (wozownia, stodoła i coś tam jeszcze zapełniają rożne stare pojazdy i sprzęty. Trzeba powiedzieć, że to imponujący obiekt w dyspozycji tutejszej wspólnoty. Wszystkie 4 wioski tworzące parafię liczą 2 200 mieszkańców.
O godz. 11.00 znowu Msza św. na miejscu w Podgajcach ze śpiewem naszego zespołu. Śpiewaliśmy pieśni Maryjne ale także „Panie dobry jak chleb” i oczywiście „Barkę”. W krótkim przemówieniu podziękowałem parafianom i proboszczowi za gościnność i zaprosiłem do Polski, obiecując pomoc w zwiedzaniu miejsc związanych ze św. Janem Pawłem II oraz oczywiście do Zagórzańskich Dziedzin!
Po obiedzie pożegnaliśmy się z miłymi gospodarzami udając się w drogę powrotną, ale chcieliśmy jeszcze odwiedzić Dżakowo, gdzie jest monumentalna katedra, największy kościół w Chorwacji, zbudowany w XIX w. Wymurowano go z 7 mln cegieł w ciągu kilkunastu lat. Dalszych kilkanaście to ozdabianie wnętrza przepiękną polichromią (obrazy biblijne i ornamentyka) i rzeźbami. Już od ok. 20 lat znam i czasem odwiedzam tutejszego kanonika kapituły profesora biblistyki ks. Lukę Marijanovića. Chętnie nas oprowadził wraz ze swoim przyjacielem, historykiem. Przybyła też niedaleko tu mieszkająca profesorka Manda. Tutaj też przed katedrą pożegnaliśmy się, zapraszani na kolejne dokładniejsze kiedyś zwiedzanie miasta.
Podróż nasza nie trwała długo, nieco ponad 8 godzin, a na drodze nie było wielkiego ruchu – oprócz obwodnicy Budapesztu, który omija się od wschodniej strony.
Ks. Jan Zając
fot. ks. Jan Zając, Monika Kościelniak, Magda Polańska